Na wstępie chciałem zaznaczyć, że w najśmielszych marzeniach nie oczekiwałem, że ta majówka przyniesie tyle emocji adrenaliny i potężnych ryb, ale o tym dalej. Długo wyczekiwany weekend majowy już za pasem . Wraz z Filipem Kamińskim, postanowiliśmy już dwa tygodnie wcześniej że spędzimy go na Łowisku Expert-Karp w miejscowości Nekielka.
Nadszedł ten dzień, czwartek 26 kwietnia. Godzina 17:30 wyjeżdżam z domu zapakowany do granic możliwości moim jak zwykle za małym samochodem. Z racji tego, że mieszkam 20 km od łowiska przed 18:00 melduję się na stanowisku, na którym już czeka na mnie Filip. Na miejscu dowiaduje się że mój kompan już ma na koncie jednego karpia 9,8kg. Dobry prognostyk, myślę sobie. Wyładowanie auta, rozłożenie sprzętu, zajęło 1,5 godziny. Było koło 19:30, więc miałem dobra godzinę przed zapadnięciem zmroku, na wysondowanie dna. Wytypowanie miejscówek nie zajęło mi dużo czasu ponieważ wiele razy łowiłem na tym stanowisku. Szybka wywózka i o 21:00 już na fotelach raczyliśmy się Grands’em z colą. Wieczór upłynął spokojnie, koło północy poszliśmy spać. O 3:00 nad ranem wyrywa mnie ze snu dżwiek sygnalizatora - na moim lewym kiju branie. Szybki hol i w podbieraku ląduje karp około 4 kg. Nawet go nie wyciągam na brzeg, szybko wyczepiona rybka wraca do wody. Po wywiezieniu zestawu kładę się spać. 5:00 rano, jazda ,prawy kij , z głębokiej wody, po emocjonującym holu na macie ląduje karp 14,8 kg. Pięknie.
Spać się już nie kładziemy, wywózka w to samo miejsce, i siadamy do śniadania. Nie posiedzieliśmy zbyt długo, śniadanie przerywa nam wyjazd u Filipa, hol , podbierak, mata, waga pokazuje okolice 9 kg, foto i do wody.
Tego dnia mieliśmy jeszcze 8 brań, cztery ryby wyjechały ( od 6 do 10 kg) , 4 spięte. Kombinujemy z przyponami. Zbliża się noc z piątku na sobotę. Po wieczornym wywiezieniu zestawów siadamy do grilla Czas upływa wyśmienicie, ciepło , ryby współpracują - czego chcieć więcej. Po kolacji rozchodzimy się do namiotów. W nocy branie u mnie, energiczny wyjazd w kierunku środka zbiornika, czuje że coś większego emocjonujący hol, i ryba w podbieraku. Ryba jest duża, na oko widzę, że dotychczas największa. Wskazówka wagi zatrzymuje się na 16,7kg, po odjęciu worka wychodzi 15,5 kg czystej ryby !! Jeeeest, mam życiówkę! Po sesji ryba wraca do wody.
Adrenalina i emocje nie pozwalają mi już na spanie. Powoli zaczyna świtać, ostre branie u Filipa, i ryba w podbieraku, karp nie duży ale cieszy. Foto i do wody.
Filip też już nie idzie spać, robimy wczesne śniadanko i bierzemy się do wywózki. Po tych dwóch dobach mniej więcej wiemy jakie smaki odpowiadają karpiom . Sobota od wczesnego rana zaczyna się od amura - tam gdzie podsypałem znacznie kukurydzą. Pik- pik i cięcie. Siedzi, hol spokojny, dopiero przy podbieraku kilka wyjść na ok 40 metrów, ale wszystko kończy się na macie. Pięknie ubarwiony, jak ze srebra. Waga pokazuje 13 kg, szybkie foto i amur wraca do wody.
Od tego amura zaczęła się seria systematycznych brań, zaczęło mocno dmuchać w naszym kierunku , a słońce przypiekało niemiłosiernie. Od soboty do wtorku mieliśmy 27 brań, 14 ryb wyjętych, reszta spięta. Dalej szukamy skutecznych przyponów.
W ciągu tych trzech dni wyjęte ryby były z przedziału od 6 do 13kg przestaliśmy ważyć i fotografować ryby poniżej 10 kg. Wykończeni palącym słońcem nie przespanymi nocami z utęsknieniem czekaliśmy zapowiadanej zmiany pogody, lekkiego ochłodzenia i deszczu. Doczekaliśmy się , we wtorkowe popołudnie lunęło i zagrzmiało.
Na stanowisku w ciągu niespełna 20 minut zrobiło się bagno.
Siedząc po kostki w błocie stwierdziliśmy, że tak nagła zmiana pogody musi wpłynąć negatywnie na brania, toteż postanowiliśmy to wykorzystać na sen i odpoczynek. Nic bardziej mylnego, karpie miały wobec nas inne plany. W samym środku burzy Filip ma branie. Wylatujemy do wędek. Cięcie , ryba siedzi, hol w trakcie burzy nie jest jak wszyscy wiemy, najlepszym pomysłem, ale Filip ryzykuje i podejmuje walkę. Szczęśliwie pioruny nas omijają i ryba ląduje na macie.
Noc z wtorku na środę upływa spokojnie ,bez brań , w końcu się wyspaliśmy i odpoczęliśmy. O 9.00 mam branie, niestety dźwięk sygnalizatora dociera do mnie gdy jestem w pewnym małym pomieszczeniu. Wędką zajął się Filip, gdy dobiegłem karp był już blisko, złapałem za podbierak i kolejna zdobycz na macie. Karp 12 kg.
Niestety Filip musi wracać, sprawy firmowe, ja zostaje, dojeżdża do mnie moja dziewczyna Aśka i resztę majówki postanawiamy spędzić razem dalej nad wodą. To co się wydarzyło tego dnia przeszło moje najśmielsze oczekiwania. O godzinie 11:50 branie w miejscu z którym miałem systematyczne brania amur ów. Zacinam, holuje, już wiem że to nie amur, całkiem inaczej walczy, ryba idzie dnem, pompuje, idzie bardzo ciężko, kilka wyjazdów na szeroka wodę. Ryba jest już blisko brzegu , ale ciągle idzie dołem, nie chce się pokazać, zbliża się do trzcin i jest zagrożenie ze jak w nie wejdzie to będzie po zawodach. Szybka decyzja, razem z Aśką wchodzimy do wody. Karp zbliża się do trzcin ale już nie walczy tak energicznie. Ryba zaczyna wychodzić do powierzchni , nagle pojawia się płetwa ogonowa… zamarłem ,kita wielkości dwóch złączonych dłoni dorosłego faceta. Nie mam wątpliwości ,to największa ryba jaką kiedykolwiek miałem na wędce. Dopiero teraz zacząłem się denerwować, adrenalina skoczyła, nie mogę go stracić. Aśka stała po pas w wodzie z podbierakiem , musiałem naprowadzić karpia na podbierak. Pierwsza próba nieudana, karp robi wyjazd na jakieś 20 m, ale udaje mi się go doholować i za drugim razem naprowadzam go na podbierak. Mamy go!! Jest ogromny, szeroki w grzbiecie, potężny garb za głową, wiem ze to moja życiówka. Szybko mata worek do ważenia i waga. Chwila prawdy, ważenie. Szok!! Wskazówka wagi zatrzymuje się na 21,7 kg!! Po odjęciu worka 1,2 kg wychodzi 20,5 kg!! Masakra ,złapałem pierwsza w życiu 20stke!! Na jednej zasiadce dwa razy pobity własny rekord życiowy i pierwsza 20stka, spełniło się moje marzenie.
Karp jest ogromny, nie miałem siły żeby go podnieść do zdjęcia ale udało się. Po krótkiej sesji karp wraca do wody.
Noc upłynęła spokojnie jedno branie ale ryba nie została zacięta, dopiero rano budzi nas sygnalizator, na macie ląduje niesamowicie ubarwiony karp .
Podsumowując, ta majówka to był mój wyjazd życia, pobiłem dwa razy swój rekord życiowy, i złowiłem pierwsza dwudziestkę - karpia 20,5 kg. Wraz z Filipem w ciągu tygodnia zasiadki łącznie złowiliśmy 16 karpi i 8 amurów, wiele ryb niestety nas przechytrzyło. Pogoda dopisała poznaliśmy świetnych ludzi i spędziliśmy świetnie czas.
Do zobaczenia nad wodą.
Maciej Ważydrąg .
MarekKrawczyk
tel. 503066667BartoszMalinowski
tel. 600837697